Dzieje się! Dochodzą mnie ostatnio różne newsy. Z jednej strony Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że sytuacja demograficzna w Polsce jest dramatyczna. Jeśli się nie zmieni to za kilkanaście lat jedna trzecia społeczeństwa (dorośli) będzie musiała pracować na utrzymanie dwóch trzecich (dzieci i emeryci). Polska wymiera, i idąc w tym kierunku z 39 mln za kilkanaście lat zostanie nas 32 mln. Skutki tego już dzisiaj są widoczne, brak pieniędzy na emerytury, wydłużanie wieku emerytalnego, przeniesienie pieniędzy z OFE do ZUS…
Innym wiodącym tematem są dopalacze, ale czy tylko dopalacze? Ktoś mi ostatnio napisał, że jeśli chodzi o wakacje to jego znajomi albo wyjechali, albo piją. Ktoś inny zadaje sobie pytanie: „Jak żyć?” Do tego można dodać tych, którzy cierpią samotność, którzy nie mogą zagoić ran i rozczarowań po relacjach damsko-męskich… dramat młodego pokolenia…
Klasa polityczna próbuje łatać te wszystkie dziury to szukaniem polityki prorodzinnej, to wielką walką z dopalaczami. Kiedy jednak słucham wypowiedzi w mediach rodzi mi się jedno pytanie: czy ci państwo naprawdę są tak naiwni czy z tak wielką premedytacją próbują manipulować społeczeństwem? Czy jest to robienie dobrej miny do złej gry czy jakaś pełna nieświadomości beztroska? W wielu wypowiedziach brak najmniejszej logiki, wiele strategii jest tak krótkowzrocznych, że w sercu może rodzić się tylko żal i współczucie…
Czy naprawdę wystarczy zmienić prawo, aby młodzi nie zażywali dopalaczy i narkotyków? Czy naprawdę wystarczy jedynie prorodzinna polityka, żeby Polska wyszła z kryzysu demograficznego? Szczerze mówiąc, wątpię. Człowiek to nie maszyna, nie wystarczą wytyczne i strasznie perspektywą kary, aby go zmienić. Nie wystarczy też trochę pieniędzy, aby zachęcić do ofiarnej miłości i płodności. Czy ktoś się w ogóle zastanawiał skąd te i inne kryzysy? Polska po prostu zaczyna płacić gorzką cenę za „wyzwolenie się” z wartości. Nie jest to jednak wątpliwość pesymisty!
Wręcz przeciwnie, w tej coraz trudniejszej sytuacji widzę jakieś nowe, niesamowite możliwości, ale po kolei. Już Victor Frankl pisał, że największą chorobą współczesnego społeczeństwa jest brak poczucia sensu życia i pustka. Także kryzys demograficzny to nie jest kwestia jedynie braku funduszy materialnych. Zachodniej Europie nie brakuje pieniędzy, a jednak mają ten sam problem. Także i w Polsce znam rodziny, które przy bardzo wysokim statusie materialnym zdecydowali się jedynie na jedno dziecko.
Jaki stąd wniosek? Samo prawo nie zmienia rzeczywistości. Potrzeba przemiany ludzkiego wnętrza! Młodzi potrzebują nie tylko prawa, które zakazuje dopalaczy, potrzebujeąprzewodników, którzy pokażą im sens życia, którzy wydobędą ich z egzystencjalnej pustki. Społeczeństwo nie potrzebuje jedynie środków na utrzymanie dzieci (co samo w sobie jest oczywiście ważne!), potrzeba jednak nade wszystko wychowania do prawdziwej miłości, która daje szczęście i pragnienie dzielenia się życiem, która rodzi pragnienie podarowania życia, otwartości na nie i płodności!
Podsumowując: Polska dzisiaj przede wszystkim potrzebuje Jezusa Chrystusa! Tylko On może nadać sens życia zagubionym, zdesperowanym młodym ludziom. On jest prawdziwym Mocarzem! Tylko On może wlać w serca małżonków miłość, która nie będzie szukała własnej wygody, ale będzie gotowa poświęcić się dla zrodzenia i wychowania dzieci.
Mam wrażenie, że wracamy do początku, mniej więcej do roku 960. Nie ma już może w naszych społeczeństwach światowidów i innych posążków, ale są bożki konsumpcji, pieniądz, seksu i samorealizacji. Zaczynamy żyć w przedchrześcijańskiej Polsce, której na nowo musimy przynieść Sens życia! Ależ pasjonujące czasy podarował nam Pan!