Wielka Sobota. Pierwsze skojarzenie? Święconka! „Zawsze tak było”. W tym roku jest inaczej. Co w takim razie pozostaje w Wielką Sobotę? Pozostaje cokolwiek? A może bez koszyków i zapachów wędlin w kościele może ujawnić się ta pokorna i cicha tajemnica Boga?!
Mamy pewien problem z Wielką Sobotą. Mamy problem, bo to jest dzień inny niż zwykły. Po ludzku to czas bezczynności. Pan umarł, został złożony do grobu i…. co teraz robić? Współczesny człowiek kładzie akcent na słowo „robić”. Chodzi o aktywność, o zapełnienie pustki, dobre „wykorzystanie” tego dnia. Tymczasem Wielka Sobota, jej prawdziwa i głęboka treść, wymyka się tym kategoriom.
Grób, cisza, nieobecność…
Wielka Sobota to dzień, w którym Kościół wspomina śmierć Jezusa oraz Jego zstąpienie do otchłani. To są dwa wymiary tego dnia. Pierwszy, dotyczy śmierci, grobu. W ten sposób w Wielką Sobotę zatrzymujemy się w ciszy, przy grobie Pana. Cisza, milczenie, bezczynność to pierwszy wymiar tego dnia!
W starożytnej homilii na Wielką Sobotę możemy przeczytać: Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań.
Cisza, milczenie i spokój to te postawy, które pozwalają nam zbliżyć się do Boga. Nie tylko człowiek milczy. Milczy Bóg. Zasnął, jakby stał się nieobecny. Czy Wielka Sobota nie jest doświadczeniem każdego z nas, kiedy wołamy do Pana, a On zdaje się nieobecny? Milczy, nie interweniuje, jakby zapomniał, opuścił człowieka. Nasze życie niesie w sobie coś z tajemnicy Wielkiej Soboty, dlatego musimy się uczyć przeżywać ten dzień.
Postawy milczenia, bezczynności rodzą napięcie, co z reguły wydaje się nieprzyjemne i trudne. Ale to paradoksalnie właśnie dzięki takiemu doświadczeniu poszerza się nasze serce, wyzwala się tęsknota i tak stajemy się bardziej gotowi na przyjęcie wielkiego daru Nocy Paschalnej!
Zstąpienie do otchłani
Jest jednak jeszcze drugi wymiar tego dnia. Zstąpienie do otchłani. Wschodnia tradycja mówi nam, że wówczas gdy ciało Jezusa spoczywało w grobie, boskie Słowo zstąpiło do otchłani. Tajemnicę tę głosimy w naszym wyznaniu wiary, kiedy mówimy: „zstąpił do piekieł”. Co się wówczas dokonało?
Jeden z tekstów liturgii syryjskiej opisuje ten moment: O Dobry Pasterzu, szukając twojej owieczki uniżyłeś się, wzniesiony zostałeś na drewnie i stamtąd, z góry widziałeś, że stała się prochem; zstąpiłeś więc ku niej do wielkiego Szeolu, pochyliłeś się nad prochem, wezwałeś ją swoim głosem, podniosłeś ją, położyłeś ją na ramionach i przywiodłeś ją z powrotem do Nieba
Syn Boży wyruszył szukać człowieka w otchłani! Otchłań, to miejsce samotności i bezsensu; miejsce do którego nie dociera słowo miłości; miejsce, które staje się piekłem i udręczeniem człowieka. Bóg, w swojej pasji nie zapomniał o więźniach otchłani i zstąpił ku nim, do Szeolu!
W tym dniu, który pozornie wydaje się dniem bezczynności, dokonuje się coś wielkiego! Bóg schodzi ku otchłani. Ileż takich lochów nosimy w naszym życiu, ileż zamkniętych na spust, zabarykadowanych wydarzeń, do których nie dociera żadne słowo miłości. Ileż ran, rozczarowań i zawodów, które próbujemy ukryć, schować, wymazać z pamięci. To są przestrzenie otchłani, momenty bezsensu, które Jezus pragnie w tym dniu ciszy nawiedzać!
Pan przemierza otchłanie wiedząc, że tylko to co jest pokochane, może zostać zbawione. On, w swojej pasji miłości objawionej na krzyżu, chce swoją czułą miłością wypełnić te lochy i otchłanie naszego życia. On chce nas jednać z Bogiem i z naszym życiem. On, bezradny, a zbawiający! Tam gdzie On wejdzie, tam zawita życie. Tam dokona się prawdziwe zmartwychwstanie!