Wielka jest miłość Serca Boga do każdego serca ludzkiego. Można by wręcz powiedzieć, że Bóg ma słabość do człowieka, że oszalał na jego punkcie. Stąd całe to obdarowanie, które jest jedną wielką pasją Boga. Obdarowanie, dzięki któremu Bóg mógł z dumą i radością powiedzieć do swojej oblubienicy: Stawałaś się z dnia na dzień piękniejsza i doszłaś aż do godności królewskiej. Rozeszła się twoja sława między narodami dzięki twojej piękności, bo była ona doskonała z powodu ozdób, którymi cię wyposażyłem (Ez 16,14). Ale właśnie w tym momencie – tak cudownym – wydarzył się największy dramat w historii ludzkości. Dramat, który Bóg opisuje z rozdartym sercem:
Ale zaufałaś swojej piękności i wyzyskałaś swoją sławę na to, by uprawiać nierząd. Oddawałaś się każdemu, kto obok ciebie przechodził.
Nabrałaś swoich szat i sporządziłaś sobie wyżyny z namiotami o różnorakich barwach i na nich uprawiałaś nierząd. Wziąwszy ozdobne przedmioty z mojego złota i z mojego srebra, które ci dałem, uczyniłaś sobie z nich podobizny ludzkie i przed nimi grzeszyłaś nierządem. Wzięłaś swe szaty wyszywane i okryłaś je nimi, a także moją oliwę i moje kadzidło składałaś w ofierze przed nimi. Nawet mój pokarm, który ci dałem: najczystszą mąkę, oliwę i miód, którymi cię żywiłem, ofiarowałaś przed nimi jako miłą woń. Tak było – wyrocznia Pana Boga. (Ez 16,15,19)
Ten, kto przez miniony tydzień próbował jakoś współodczuwać z Bogiem radość obdarowania i kto teraz spróbuje zbliżyć się do tego Bożego Serca; ten, kto zaryzykuje współodczuwać z Bogiem odkryje cały dramat zdradzonego Bożego Serca. Odkryje Serce złamane, przebite, cierpiące. Nie ma słów, aby to opisać. Wszystko to czym Bóg obdarował człowieka, ludzkość, swoją oblubienicę, ona skierowała przeciw Niemu.
A wszystko zaczęło się od tego, że oblubienica zaufała swojej piękności. Zapomniała, że sama z siebie była wyrzuconą i niechcianą, że cała piękność, całe obdarowanie było dziełem Boga bez żadnej jej zasługi. Zapomniała, że w dniu jej urodzenia wyrzucono ją na puste polo przez niechęć do niej. Zapomniała, że to Bóg obmył ją z krwi, namaścił olejkiem, przyodział klejnotami. Zaufała swojej piękności, przywłaszczyła sobie te dary, zapomniała o tym, który ją obdarował. Tu jest korzeń i samo sedno tego dramatu. Te przejmujące słowa Boga: Ale ty zaufałaś swojej piękności. Zaufałaś sobie, a nie Mi, zapomniałaś o mojej miłości…
Niesamowicie głęboko, ale i rozpaczliwie brzmią te słowa Boga: wzięłaś ozdoby z mojego złota i mojego srebra, które ja ci dałem uczyniłaś z nich sobie podobizny ludzkie, aby grzeszyć. To słowa zakochanego Boga, który widzi, że to wszystko co miało służyć miłości, ona obróciła przeciwko Niemu. To wszystko co dał oblubienicy, aby zachwycić ją swoją miłością stało się przyczyną bólu i cierpienia Serca Bożego. Serca, które zostało wzgardzone i zapomniane. Jeśli można by odważyć się, żeby jakoś po ludzku oddać obraz Boga w tym wydarzeniu, to zaryzykowałbym obraz Boga, który z rozdartym sercem płacze (choć słowo „płacze” to chyba za mało powiedziane), i nie może utulić się z bólu po stracie ukochanej…
Wszystko, wszystko czym została obdarowana wykorzystała przeciwko Bogu, na Jego oczach, bez żadnego zawstydzenia: Nawet mój pokarm, który ci dałem: najczystszą mąkę, oliwę i miód, którymi cię żywiłem, ofiarowałaś przed nimi jako miłą woń (Ez 16,19). Tego wszystkiego nie da się zrozumieć rozumem. Jeśli chce się pojąć ten dramatyczny zwrot akcji w historii zbawienia, cały ten skandal wszechczasów, konieczne jest przeżycie tego sercem. Inaczej nic z tego nie zrozumiemy…
Ten dramat jednak ciągle trwa! W tą sytuację Jerozolimy, którą Bóg wyraził słowami: zaufałaś swojej piękności, weszła cała ludzkość po grzechu pierworodnym. My bardziej ufamy sobie niż Bogu. Ufamy, że sobie jakoś poradzimy, że On na razie, kiedy wszystko się układa nie jest potrzebny. I ten „mechanizm” w nas funkcjonuje. Jak często to wszystko, co otrzymaliśmy – talenty, piękno, różne dary wykorzystujemy po to, aby dążyć do własnego sukcesu, promować siebie. Tworzymy sobie podobizny ludzkie stawiając relacje z drugim człowiekiem ponad relację z tym, od którego mamy życie. A czasem nawet pieniądz jest ważniejszy niż Bóg. On, zdradzony i ciągle zdradzany Oblubieniec. Jesteśmy w samym sercu „spektaklu”, który trwa. I to nie jako widzowie. Do nas należą główne role na scenie tego świata.
Kto zrozumie ten dramat, to wszystko co wydarzyło się i ciągle dzieje się w naszym historii naszego istnienia nie będzie mógł w ten sam sposób przeżywać swojej codzienności. Fakt, do tego potrzeba odwagi. Ciężko, doprawdy bardzo ciężko czasami zgodzić się na tą prawdę o sobie, prawdę o własnej niewierności. Jednak tylko ten, kto wejdzie w tą ciemną dolinę doświadczy potem blasku światła. Na przyglądanie się sobie przyjdzie jeszcze czas. W tym tygodniu wpatrujmy się i próbujmy współodczuwać z Sercem Boga. To Serce zdradzone ludzką niewiernością, także naszą, moją…
widzę tą niewierność od dawna i cierpię, ale nie potrafię z tego wyjść… nie umiem…