W ubiegłym tygodniu próbowaliśmy spoglądać na zdradzone Serce Boga, na jego ból. Ten ból, którego źródłem było jedno, jedyne wydarzenie. Wydarzenie, które sam Bóg zamknął w słowach: „Zaufałaś swojej piękności”. Jednak to całe cierpienie Boga, w które próbowaliśmy wchodzić, nie było wynikiem zdrady, która przeszyła Jego Serce. Raczej rodziło się stąd, że Oblubieniec wiedział, co teraz spotka Jego ukochaną. To był ból podobny do tego, o którym mówią Ewangeliści, kiedy Jezus zapłakał nad Jerozolimą, znając jej przyszłość i widząc jej zniszczenie. Było to cierpienie pełne miłości. Bóg bowiem wie coś, czego my nie zauważamy – każdy czyn ma swoje konsekwencje, także grzech. O tym mówi nam dalszy ciąg Księgi Ezechiela:
Uprawiałaś następnie nierząd z Asyryjczykami, ponieważ byłaś nienasycona; oddawałaś się nierządowi z nimi, a i tak się tym nie nasyciłaś. Uprawiałaś więc znów nierząd z krajem kupieckim Chaldejczyków i także tym się nie nasyciłaś. Jakżeż słabe było twoje serce – wyrocznia Pana Boga – skoro dopuszczałaś się takich rzeczy, godnych bezwstydnej nierządnicy, (…) Wszystkim nierządnicom daje się zapłatę, a ty wszystkim swoim kochankom dawałaś podarki i zjednywałaś ich sobie, by przychodzili do ciebie zewsząd i uprawiali z tobą nierząd. U ciebie działo się odwrotnie niż u nierządnic: nikt nie gonił za tobą. To ty dawałaś zapłatę, a ciebie nikt nie wynagradzał. Tak, z tobą było wprost odwrotnie. (Ez 16,28-30.33-34)
Po grzechu nieufności wobec Boga, po tym, jak oblubienica zerwała tą jedyną pełną relację miłości, została sama. Nie miała kogoś, na kim mogłaby się oprzeć. Wyparła się Tego, któremu mogłaby się całkowicie powierzyć. I choć ufając sobie marzyła może, że będzie niezależna, że będzie mogła żyć tak jak sama zechce, że będzie dla siebie wszystkim, okazało się, że to tylko iluzja.
Oblubienica odkryła, że bez miłości Oblubieńca jest nienasycona! To właśnie był powód całego cierpienia Boga. Wiedział, że nikt i nic nie nasyci serca Jego ukochanej. Że ona sama, zrywając relację z Nim, skazała się na nieustanne poszukiwanie, nieustanną gonitwę, by nasycić swoje serce. Nasycić je miłością, akceptacją, szczęściem. Skazała się na poszukiwanie, które zawsze będzie rodziło w niej cierpienie, zawód i rozczarowanie… Po każdym takim poszukiwaniu stan jej serca może oddać tekst Biblii: „Płacze, płacze wśród nocy, na policzkach jej łzy, a nikt jej nie pociesza spośród wszystkich przyjaciół; zdradzili ją wszyscy najbliżsi i stali się wrogami.” (Lm 1,2)
Właśnie o tym przypomina Bóg swojej oblubienicy: szukałaś miłości u jednych, ale nie nasyciłaś się, potem u drugich, ale tam też nie znalazłaś spełnienia… Poszłaś więc jeszcze dalej! Dawałaś zapłatę swoim kochankom, zjednywałaś ich sobie, sama szukałaś i byłaś gotowa zapłacić, żeby ktoś był z tobą, żeby ktoś ochronił cię przed samotnością, przed tą prawdą o własnej kruchości. Oblubienica już nie tylko dawała się zwieść, ale wręcz sama żebrała, żeby ktoś potwierdził jej piękno, jej wartość. Tak bardzo zagubiła się w tym wszystkim, że Bóg mógł tylko z bólem serca powiedzieć: „O jakże słabe było twoje serce!”.
Tak, grzech nieufności – korzeń wszelkiego grzechu przynosi niesamowite konsekwencje. Dotknęły one nie tylko tą Oblubienicę z księgi Ezechiela, ale całą ludzkość. To właśnie brak życiodajnej relacji z Bogiem jest przyczyną problemów człowieka. Jeśli dziś tak wielu ludzi jest pogubionych, cierpiących, nie widzących sensu życia, znudzonych czy zmęczonych pracą ponad miarę, to właśnie tutaj musimy szukać przyczyn.
To nienasycenie, tak jak popychało Jeruzalem do nierządu, tak dziś popycha wielu ludzi do wchodzenia w szaloną drogę donikąd. Jedni w miejscu nieobecnego Boga (albo obecnego tylko z nazwy) stawiają sukces i są gotowi zrobić wszystko, aby go osiągnąć. Inni będą poświęcać relacje rodzinne dla zdobycia pieniędzy w nadziei, że one nasycą. Inni będą uczyć się w nadziei, że to da im przyszłość. Dla kogoś pewnym „znieczuleniem” tęskniącego ra relacją serca będzie świat wirtualny z facebookiem, n-k czy innymi portalami i komunikatorami. Ktoś jeszcze wejdzie w używki, pornografię czy inne grzechy przeciwko czystości. Człowiek – mówiąc językiem Ezechiela – szuka różnych kochanków, które go nasycą, pozwolą poczuć się lepiej, pewniej. Ale tylko na chwilę… Potem przychodzi rozczarowanie, zmęczenie, zniechęcenie.
Jednak lęk przed tym, że zostanie się samemu, że nie osiągnie się tego „nasycenia”, że poniesie się życiową porażkę nakazuje dalej szukać. To właśnie ten lęk przed niespełnieniem”mobilizuje” aby trudzić się, nie przesypać nocy i trapić się o to, co dalej, co jeszcze można zrobić, gdzie szukać kolejnej szansy… i kolejnego „kochanka”, któremu można oddać serce. I tak powstaje błędne koło. Jeśli tak dzisiaj żyje świat, jeśli można słyszeć że wszystko „pędzi”, że ludzie są dla siebie obcy, jeśli tak wielu nosi w sercu niespełnione tęsknoty, jeśli w sercu ludzi jest sporo wrogości i zazdrości – to nie jest bez przyczyny. Całe to zagubienie ma jedno źródło: „zaufałaś swojej piękności”. Człowiek, ludzkość zaufała sobie, zaufała, że technika, nauka, pieniądze, wpływy dadzą to nasycenie. Ale to tylko iluzja!
Nie da się opisać tutaj wszystkich konsekwencji grzechu nieufności (zachęcam, żeby dopowiadać pewne rzeczy i wasze spostrzeżenia). Próbujmy więc w tym tygodniu badać swoje serce, szukać tych rzeczy, osób, które stają się naszymi bogami, u których żebrzemy o miłość, akceptację, w których upatrujemy naszego szczęścia i spełnienia. Zachęcam, żeby szukać w sobie tych „mechanizmów grzechu”. Jeśli to odkryjemy, jest szansa na wyjście z iluzji.
PS. Wiem, że ten wpis wprowadza nas jakby w ciemną dolinę prawdy o nas samych, ale to jedyna droga do zrozumienia samego siebie i tej wielkiej miłości Boga. Miejcie odwagę wchodzić głęboko w siebie!
Próbujmy więc w tym tygodniu badać swoje serce, szukać tych rzeczy, osób, które stają się naszymi bogami, u których żebrzemy o miłość, akceptację, w których upatrujemy naszego szczęścia i spełnienia.
Jeżeli ktoś chce być akceptowany, chce przyjąć i dać miłość, to się nazywa „mechanizmem grzechu”? Tak, nasze szczęście – tylko w Bogu, ale czy On tego zabronił dla człowieka…
Dzięki za to ważne pytanie. Pewnie jest konieczne uściślenie. Pragnienie miłości czy akceptacji nie jest mechanizmem grzechu.
Problem może pojawić się wtedy, kiedy człowiek łudzi się, że te pragnienia zaspokoi druga osoba, drugi człowiek. Jest to nierealne, bo ten drugi człowiek jest tylko człowiekiem: może zranić, zawieść, zdradzić, a w końcu kiedyś umrze i jeśli on był sensem życia, wszystko legnie w gruzach.
To jest to, o czym mówił św. Augustyn: „Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie”.
Z drugiej strony – jeśli człowiek znajduje spełnienie tych pragnień w Bogu, czuje się przez Niego kochany, ma moc aby kochać i przebaczać innym, aby dawać im wolność w miłości, nie przywłaszczać sobie, ale prawdziwie obdarowywać i przyjmować miłość.