Wraz z każdą kolejną niedzielą Wielkiego Postu Jezus próbuje przybliżyć nas do tej wielkiej tajemnicy, której uczestnikami będziemy już za dwa tygodnie. Tym razem będziemy słuchać słowa, które w logice tego świata wydają się sprzeczne. Przecież ten kto traci – traci, a ten kto zyskuje – zyskuje. Tymczasem Jezus mówi:
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. (J 12,24-25)
Obraz ziarna rzuconego w ziemię dobrze obrazuje życie człowieka. Życie ludzkie ma bowiem w sobie moc owocowania, dawania życia, tworzenia. Ale obraz ziarna mówi nam, że to wszystko jest możliwe dopiero wtedy, kiedy to ziarno padnie w ziemię, przez jakiś czas będzie niewidoczne, pozornie obumarłe, stracone. Dopiero wówczas to samo ziarno otwiera się, a z niego wyrasta nowe życie. Jeśli ziarno nie zostanie wrzucone w ziemię, zostanie szczelnie zabezpieczone, z czasem stanie się tylko nieświeżym i bezużytecznym ziarnem, które nadaje się tylko na wyrzucenie…
Jeśli dziś dużo mówi się o takich ludzkich problemach jak doświadczanie bezsensu życia, wypalenia zawodowego, ogólne zmęczenie czy znudzenie to jest to jakiś syndrom nieświeżego ziarna – życia, które nigdy nie zostało wypuszczone z własnej reki. Ten, kto jest skupiony na sobie, kto myśli o tym, aby wypromować siebie niczego nie tracąc buduje wokół siebie barykady bezpieczeństwa. Z czasem jednak to co miało dawać bezpieczeństwo i komfort staje się więzieniem i miejscem samotności. Jednym słowem: egoista kalkulujący, aby nie stracić; narcyz wpatrzony w siebie czy tchórz lękający się wyjść poza własne granice nigdy nie odkryją co znaczy prawdziwe życie.
To życie jednak istnieje! Tą prawdę życia objawił Jezus. On w swoim ciele, umarły rzucony w ziemię zmartwychwstał wydając obfity owoc. Od tego momentu każdy wierzący w Niego może w sobie doświadczać tej samej logiki życia wydawanego dla innych, a zarazem ciągle otrzymywanego na nowo. Żeby nie było bez konkretów przytoczę słowa pewnej osoby. Przez wiele dni posługiwała ludziom. Po ludzku był to czas stracony: nie robiła tego na co miała ochotę, nie zarobiła pieniędzy, nie odpoczywała… Ale kiedy po powrocie spytałem ją jak było powiedziała mniej więcej w ten sposób: „Proszę księdza, to były moje najlepiej przeżyte wakacje. Różne wycieczki i wyjazdy się do tego nie umywają”. Kiedy człowiek na chwilę zapomni o sobie, przestaje kalkulować i myśli co może zrobić dla innych, zaczyna doświadczać tego życiodajnego umierania.
Właśnie to jest życie wieczne o którym mówi Jezus. Życie dostępne dla nas już tutaj, życie jednak, które odkryć może tylko ten, kto jest gotów zaryzykować, nie myśleć o sobie, nie skupiać się na sobie, nie szukać swojego zadowolenia. Kiedy człowiek zaczyna tracić swoje życie (a to jest bolesne), ze zdziwieniem zaczyna doświadczać, że zyskuje coś nowego, czuje się spełniony. Ziarno zaczyna owocować!
2 Kor 8,9.15: Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić. (…) Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele.
Zgadzam się w całej rozciągłości. 🙂