Tytuł wydawać się może nieco dziwny, ale właśnie to słowo z Ewangelii Mateusza uderzyło mnie, kiedy w miniony weekend odwiedziłem wspólnotę Cenacolo w jej domu macierzystym w Saluzzo. Jezus mówi do uczniów Jana Chrzciciela:
„Idźcie i oznajmijcie Janowi to co słyszycie na na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodza, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Mt 11,4-5)
Chciałbym więc i ja oznajmić to co słyszałem i co widziałem na jednym pobliskich wzgórzy. Ale od początku.
Wszystko zaczęło się tutaj 29 lat temu. Wcześniej jednak siostra Elvira, założycielka wspólnoty, czuła się przynaglana przez Ducha, aby zaopiekować się młodzieżą. Widziała dzieci ulicy, uzależnionych od alkoholu, narkotyków, zagubionych i nie widzących sensu życia. Po pewnym okresie oczekiwania dostała od władz miasteczka opuszczony i zrujnowany dom na peryferiach. Wraz ze swymi dwiema towarzyszkami zamieszkały tam i zaczęły się modlić. Po pewnym czasie do drzwi zaczęli pukać pierwsi młodzi ludzie szukający pomocy, uzależnieni, opuszczeni, samotni, uznani za straconych w oczach tego świata. Tak zaczęła rozwijać się wspólnota, która dziś ma swoje domy w wielu krajach, także w Polsce. Ale teraz do minionego weekendu.
Pierwsze co mnie uderzyło, to twarze tych młodych ludzi: jakiś głęboki uśmiech, szczerość i prostota. To coś czego często brak współczesnej młodzieży. I choć na ich twarzach było widać ślady dawnego życia, blizny, zniszczenie przez używki, to jednak biła z nich jakaś autentyczna otwartość i radość. Radość nowego życia.
Kiedy pomogli nam zaparkować samochód (byłem tam z miejscową rodziną) zaczęliśmy trochę spacerować po okolicy. Ciężko było mi uwierzyć, że niespełna 30 lat temu stał tam tylko jeden zrujnowany, opuszczony dom: teraz jest to cały kompleks nie tylko budynków, ale także namioty, boisko… Wszystko wykonane własnymi rekami – ludzi ze wspólnoty.
Zwiedzając Dom Matkę, Daniela, moja „przewodniczka”, opowiada mi, że nie tylko wszystko to zrobili sami, ale także bez żadnych projektów europejskich i próśb o dofinansowanie: Wspólnota żyje z Opatrzności Bożej. Kiedy potem zajrzałem do pewnej broszury przeczytałem takie słowa: „Jest jednym z większych cudów domu Cenacolo przez wiele lat. Przez wszystkie te lata nie szliśmy nigdy do supermarketu robić zakupy, kupić makaron, oliwę czy mąkę… Przybywa wszystko i często w takiej obfitości, że możemy dzielić je z innymi dziełami charytatywnymi.” Oczywiście żyjąc z Opatrzności współpracuje z Nią. Zasadą domu jest stare motto: „módl się i pracuj”. Owoce tej pracy są naprawdę niesamowite…
Kiedy wędrowaliśmy dalej dało się słyszeć śpiewy uwielbienia, to znak, że zaczynało się czuwanie modlitewne. Weszliśmy wielkiego do namiotu, gdzie było już zgromadzonych wiele osób: śpiew przygotowany oczywiście przez członków wspólnoty. Na podwyższeniu grupa kilkunastu osób, która animowała także taniec uwielbienia, a poniżej liczna grupa młodych, która włączyła się w niego. Kiedy minęło trochę czasu, a nastrój radości wypełnił nasze serca muzyka wprowadziła nas w ciszę. Na podwyższenie zostali zaproszeni wszyscy mieszkańcy Cenacolo, po czym został wniesiony Najświętszy Sakrament. W cichej adoracji, ponad setka młodych ludzi modliła się do Tego, który dał im nowe życie. Daniela szepnęła mi: „Eucharystia to jedyne lekarstwo tutaj. Jezus, którego adorują uwalnia ich od nałogów, leczy rany, sprawia, że zaczynają żyć nowym życiem.”
Tak, to nowe życie promieniowało z nich. Nie było to jednak życie banalne. Ksiądz, który potem podprowadzał nas do modlitwy mówił o życiu w ten sposób: „życie to radość, ale i łzy, to zwycięstwa ale i upadki, a potem powstania, chwile pełne światłości, ale i te, które kryje mrok. Daj nam przyjąć życie w całej jego pełni, z tym wszystkim, co ono niesie”. Jakimś komentarzem do tego mogą być słowa jednego z członków wspólnoty: „Dzisiaj moje życie jest w końcu życiem spełnionym i rzeczywistym: w bólu i w radości. Chcę przeżyć je dobrze, najlepiej jak to możliwe, każdego dnia jeszcze bardziej”.
Po trwającej około godziny adoracji przyszedł czas na mały poczęstunek: w atmosferze wielkiej otwartości i życzliwości ci młodzi ludzie gościli nas swoimi wypiekami i herbatą. O północy miała rozpocząć się Eucharystia. Na nią jednak nie zostaliśmy już, może następnym razem…
To czego tam doświadczyłem, to jakby realizacja słów Jezusa, które przytoczyłem na początku. Zdaję sobie sprawę, że to co napisałem jest jakimś zubożeniem, bo nie da się do końca oddać w słowach tego, czego Bóg dokonuje w tych ludziach. Może dlatego wielu młodych, także tych, którzy nie mają tak poważnych problemów decyduje się na zamieszkanie we wspólnocie przez miesiąc czy dwa, aby również nasiąknąć tym życiem.
Dziś wielu myśli, że życie to pieniądze. Także bogatsi rodzice tych młodych, uzależnionych, którzy są we wspólnotach myślą w ten sposób. Matka Elwira mówi w ten sposób: „Rodzice tych młodych prawie zawsze preferowaliby płacić, szczególnie kiedy są zdesperowani, chcieliby płacić za pobyt swoich dzieci w Cenacolo. Tymczasem ja odpowiadam: „Za życie waszych dzieci się nie płaci pieniędzmi. Wasze dzieci miały za dużo pieniędzy i to ich zrujnowało! My chcemy, żebyście współpracowali, żebyście zmienili wasze życie””. Myślę, że to dobre podsumowanie, bo życie to coś więcej niż pieniadze. Bo życie to nie coś, jak usłyszałem tamtego wieczoru, życie to Ktoś – to Jezus. A Jego nie można kupić za pieniadze.
wzruszył mnie ten artykuł a szczególnie ostatnie słowa, które zapamiętam